Szanowni,
Dziś mam przyjemność zaprezentować wam krótką rozmowę z Panem Dominikiem, autorem bloga http://podtworca.blogspot.com/
Zgodnie z tradycją wyrażania opinii na tym blogu, zadałem Panu Dominikowi 10 pytań dotyczących najważniejszych spraw dla inwestora obecnie.
Kim jest
inwestor – wedle Pana własnej, bazującej na doświadczeniu definicji ?
Ktoś
kto angażuje swój kapitał w przedsięwzięcie biznesowe wykonywane przez kogoś
innego lub samego siebie.
Typ rzadko spotykany na GPW, gdzie większość
uczestników to fundusze, traderzy z zagranicznych banków i detaliczni gracze
spekulujący na fluktuacjach cen.
Inwestor giełdowy to z reguły większościowy
udziałowiec, który np. zbudował i wprowadził spółkę na giełdę lub przejął i
zrestrukturyzował przedsiębiorstwo. Ktoś kto nawet obejmuje akcje w ofercie
pierwotnej i trzyma je przez lata dla dywidend, ale nie ma wpływu na kierowanie
spółką, jest wg mnie graczem długoterminowym.
W takim razie inwestorom indywidualnym nie jest łatwo - w morzu wielkich rynkowych rekinów. Czy
inwestorem trzeba się urodzić, czy można się tego nauczyć ?
Inwestowania/grania
na giełdzie można się nauczyć.
Trzeba poświęcić ok. 10 tys. godzin, żeby zostać
mistrzem. Ponieważ do inwestowania potrzeba już biegłości w biznesie lub dużego
kapitału, nauka gry na giełdzie jest prostsza.
Przy tej okazji zaznaczam, że
mój staż giełdowy jest krótszy, szacuję że przepracowałem ok. 5-6 tys. godzin i
sporo pracy jeszcze przede mną.
Czy z Pana
doświadczeń wynika że istnieje jakiś szczególny wiek, najlepszy lub najgorszy
do rozpoczęcia inwestowania ?
Im
wcześniej, tym lepiej. Jeśli poświęcamy inwestowaniu 8 godzin dziennie w dni
robocze przy 100% zaangażowaniu, potrzebujemy 5 lat, żeby osiągnąć biegłość
(ok. 250 dni * 8h = 2000h). Mało kto ma jednak możliwość poświęcić 100% czasu
pracy/szkoły nauce inwestowania/grania, dlatego np. zakładając że dziennie
znajdzie 2 godziny w dni robocze + 10 godzin w weekend, otrzymujemy 20 godzin
tygodniowo. To daje łącznie ok. 1000 godzin w roku, czyli 10 lat do osiągnięcia
mistrzostwa. Aby przetrwać długie okresy zmagań ze sobą, z rynkiem, straty,
zawiedzione nadzieje, potrzeba pasji, ciekawości i wiary, że się uda.
Nie zawsze
możemy powiedzieć że nasze wybory przynoszą zyski
Wielu z nas
odstrasza inwestowanie z powodu niesionego ze sobą ryzyka straty. To właśnie z
tego powodu wiele osób powierza swoje oszczędności w zarządzanie - „bo to nie
ja straciłem – winny jest tan oto makler/doradca itp”. Jaki ma Pan sposób na
radzenie sobie ze stresem – potencjalnej straty ?
Pytanie
niesie kilka założeń – myślę, że ludzie kierują się również innymi kryteriami
powierzając innym swoje oszczędności.
Poza
przypadkami krótkoterminowej gry na kontraktach raczej nie odczuwam stresu.
Pozycje nielewarowane są tak dobrane, żeby nie zaszkodziły portfelowi w razie
realizacji straty, więc z negatywnych emocji częściej czuję złość czy zawód, a
nie stres.
Natomiast sposób na stres przy kontraktach to ucinanie jak najszybciej
strat – lepiej być bez pozycji, niż martwić się o coś, na co nie mam wpływu.
Oczywiście nie przyszło to od razu – musiałem zaliczyć wiele dołków i
emocjonalnych huśtawek, żeby odnaleźć reguły, dzięki którym nie tracę gruntu
pod nogami.
Inwestowanie
czasem bywa też zyskowne :) Czy ma Pan
doświadczenia z wszechogarniającym poczuciem boskości, związanej z jakimś
wspaniałym wynikiem inwestycyjnym ? Jak nie popaść w hurraoptymizm i jak nie
pogrążyć się w czasie większych sukcesów ?
Tak
miałem takie uczucie w początkach gry, np. kiedy wstrzeliłem się w silną
korektę w listopadzie 2008 roku lub na początku hossy 2009.
Ostatni raz to było
w 2011 roku, kiedy przewidziałem bessę i grałem kontraktami na spadki.
Nie
zarobiłem w tamtym roku jakoś specjalnie dużo, ale sam fakt, że miałem rację i
zarobiłem gdy inni tracili napawał mnie dumą.
Już w styczniu 2012 rynek dał mi
takiego łupnia (grałem dalej na spadki, a do lutego szła mocna kontra w górę),
że spokorniałem.
Teraz cieszy mnie, gdy nie łamię reguł. Przyjęte zasady
zarządzania pozycją wykluczają bardzo wysokie zyski w krótkim terminie, dlatego
hurraoptymizm mi nie grozi.
Wiele osób poważnie zastanawia sie nad momentem wejścia w inwestycje.
Niektóży na rynku twierdzą że regularne
inwestowanie i regularne oszczędzanie mogą być odpowiedzią – czy faktycznie jest to sposób na
wielo-procentowe zyski w przyszłości ?
Na
pewno jest to sposób, żeby uzbierać pieniądze – a czy przełoży się to na duże
procenty, to nie wiem.
Ile trzeba
miesięcznie inwestować aby koszty obsługi programu stały się marginalną częścią
wartości portfela i aby nie blokowały wzrostu jego wartości.
Nie
wiem, korzystam z darmowych narzędzi :)
Dzięki za brutalną szczerość:)
OK, wiemy już
wiec jak nie tracić i zyskiwać.
Co jednak ze słuchaniem rad, tych od
najbliższych, tych od rodziny, tych od mądrych wiele mówiących głów i tych
głoszonych w prasie, mediach czy też nawet na blogach.
Początkujący
inwestorzy, poszukują wsparcie w książkach i najbliższych im kręgach ludzi.
Komu warto ufać – na kim polegać przy podejmowaniu takich decyzji ... a może
jedynie na sobie?
Nie
wiem. Jestem samoukiem, mogę napisać tylko o tym, co mi pomogło.
Czytałem
wszystko co wpadło mi w ręce, głównie blogi i komentarze pod nimi. Intuicyjnie
wyczuwałem, kto swoje już przepracował, więc skupiałem się jak opisywał swoje
porażki i wyciągnięte lekcje. Ludzie, którzy opisywali jak z łatwością robią
miliony na szczęście nie trafiali do mnie, bo ich poziom wydawał się zbyt
nieosiągalny. Z czasem okazało się, że większość z nich ściemniała, ale jest
kilku graczy, którzy faktycznie potrafią zwielokrotnić swoje portfele – mi
brakuje do ich poziomu jeszcze te 5 tys. godzin ;)
Moje
przedostatnie pytanie dotyczy strategii inwestycyjnej. Czy w Pana strategii pojawiają się inne elementy
niż giełda czy fundusze inwestycyjne gdy panuje mroźna bessa?
Słyszałem
wiele pozytywnych opinii o obligacjach korporacyjnych – co Pan o nich sądzi.
Nie
tykam funduszy i obligacji. Funduszy dlatego, że choć mogą być bardzo skuteczne
w hossie (proste sygnały techniczne i skłonność zarządzających do pompowania
spółek ze swojego portfela), to nie można odliczać strat od podatku.
W efekcie
inkasujemy 81% zysku, a przyjmujemy 100% straty.
Obligacje korporacyjne mnie
nie interesują – po pierwsze te bezpieczne płacą niewiele więcej niż obligacje
państwowe czy lokaty, a po drugie za dużo spółek w Polsce emituje obligacje,
bo nikt inny nie chce im już pożyczyć.
Powierzanie im pieniędzy jest bardziej
ryzykowne niż kupowanie akcji na których można zarobić kilkadziesiąt razy
więcej i łatwiej je upłynnić.
Ponadto
ja bardzo lubię bessę, pod warunkiem że jest trend spadkowy.
Na GPW mamy
kontrakty na indeksy, akcje, opcje, certyfikaty na spadki.
Całe spektrum
instrumentów, na których można zarabiać z trendem spadkowym. Najgorzej radzę
sobie w okresie konsolidacji – tu zarobię, tam stracę i czas mija, a portfel
buja w miejscu.
Dlatego też w takich okresach moją główną pozycją jest gotówka.
Na koniec,
ostatnie kluczowe pytanie bez którego cały wywiad nie ma większego sensu – Z
Pana doświadczenia, prosto z serca i szczerze – czy naprawdę warto inwestować ?
Czy ta gra warta jest ryzyka ?
Jak
najbardziej warto.
Choć na giełdzie nie dorobiłem się majątku, to całkowicie
przemodelowałem sposób myślenia. Uniknęliśmy wielu pułapek finansowych
związanych np. z kredytami, nieruchomościami. Przestałem patrzeć na swój biznes
pod kątem wykonywania zleceń, a bardziej skupiłem się na wyszukiwaniu i
wykorzystywaniu okazji.
Liczne zderzenia z rzeczywistością nauczyły mnie
akceptacji tego na co nie mam wpływu. Uodporniłem się na porażki, pojąłem, że
straty są nieodłącznym elementem życia, zainteresowałem się samorozwojem, bieganiem.
Poszedłbym tą ścieżką nawet gdybym nie inwestował, ale więcej bym błądził, bo
mało co odziera ze złudzeń tak szybko jak gra na rynku.
Po doświadczeniach z
ostatniej hossy (która może wciąż jeszcze trwa, choć gram już tylko
krótkoterminowo) mój apetyt i wiara we własne siły urosły.
Dziękuję za
Pana udział i odpowiedzi - niesamowite i bardzo wartościowe odpowiedzi!
Wszystkich czytelników zapraszam do częstego
odwiedzania bloga Pana Dominika http://podtworca.blogspot.com/
D; Dziękuję
również.
Z poważaniem
Michał Sankowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Weź udział w dyskusji, zostaw myśl, komentarz, uwagę lub sugestię.