Szanowni,
Dziś mam
niezmierną przyjemność opublikować wywiad
z Panem Kamilem Pieczonką, właścicielem i autorem bloga http://regularne-oszczedzanie.pl.
Zgodnie
z nazwą, blog skupia się na tematyce regularności i systematyczności w
oszczędzaniu i inwestowaniu oszczędności jako najskuteczniejszej długoterminowo
metody działania.
Zacznijmy
jednak od początku. Panie Kamilu, Kim
jest inwestor – wedle Pana własnej, bazującej na doświadczeniu definicji ?
Inwestorem można
nazwać każdego z nas, inwestujemy przecież w siebie ucząc się nowych rzeczy,
które zaprocentują w przyszłości, inwestujemy nasz czas w projekty, które mają
w późniejszym okresie przynieść korzyści itd.
Każdy kto robi coś z
myślą o przyszłości jest inwestorem i niekoniecznie musi inwestować pieniądze,
aczkolwiek w wielu przypadkach te inwestycje sprowadzają się do zwiększenia
swojego stanu posiadania.
Czy w takim
razie inwestorem trzeba się urodzić, czy można się tego nauczyć ?
Oczywiście, że można
mieć pewne predyspozycje, ale moim zdaniem nie tyle od urodzenia, co wyniesione
z domu czy własnego otoczenia.
Są pewne cechy
charakteru, które pomagają zostać skutecznym inwestorem, ale czy się z nimi
rodzimy czy je kształtujemy w późniejszym okresie to już nie mi oceniać.
Wiem już za to na
pewno, że aby zostać dobrym inwestorem trzeba cały czas pracować nad własną
psychiką, trzeba wypracować swój własny plan i bezwzględnie się go trzymać, bo
najgorszym doradcą są emocje, a te mogą pojawić się zawsze, wystarczy choćby
spojrzeć na ostatni przykład Ukrainy, która spowodowała spore zawirowania na
GPW.
Faktycznie
emocje mogą być sporą przeszkodą, Czy z Pana doświadczeń wynika że istnieje
jakiś szczególny wiek, najlepszy lub najgorszy do rozpoczęcia inwestowania ?
Moim zdaniem
obowiązuje zasada, im szybciej tym lepiej. Ja zacząłem myśleć o emeryturze w
trakcie studiów, mając nieco ponad 20 lat, niedługo potem uruchomiłem polisę,
którą do dzisiaj dokumentuje na blogu. Im szybciej zaczniemy tym łatwiej będzie
nam zgromadzić kapitał jeszcze będąc w sile wieku.
Jednocześnie nigdy nie
jest na to za późno, ale im później tym jest trudniej, choć widziałem badania,
które stwierdzają, że osoby zaawansowane wiekowo są skuteczniejszymi
inwestorami :-).
A właśnie –
skuteczne inwestycje.
Nie zawsze
możemy powiedzieć że nasze wybory przynoszą zyski
Wielu z nas
odstrasza inwestowanie z powodu niesionego ze sobą ryzyka straty. To właśnie z
tego powodu wiele osób powierza swoje oszczędności w zarządzanie - „bo to nie
ja straciłem – winny jest tan oto makler/doradca itp”. Jaki ma Pan sposób na
radzenie sobie ze stresem – potencjalnej straty ?
To bardzo ciekawe
pytanie, niestety nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Każdy z nas musi wypracować
swój własny sposób na radzenie sobie ze strachem przed stratą i przede
wszystkim dostosować swoje inwestycje do poziomu ryzyka jakie jest gotów
ponieść. Według badań, uczucie straty działa podobnie jak zadawanie fizycznego
bólu i jest znacznie silniejsze niż radość z zysków, dlatego mamy z tym tak
duży problem.
Ja wychodzę z
założenia, że jeśli strata ma wprowadzać w życie poczucie dyskomfortu, to
lepiej trzymać swoje pieniądze na lokatach w banku albo w skarpecie. Spokój
ducha jest znacznie ważniejszy. Mój sposób jest pragmatyczny, publiczny portfel
blogowy zaplanowany jest na długoterminowe inwestowanie, przez te 30 lat,
przeżyje jeszcze niejedną bessę i hossę, a zgromadzone pieniądze i tak nie są
obecnie dla mnie dostępne, więc staram się w ten sposób deprecjonować wartość
powstałych strat. Nie zawsze oczywiście się to udaje, ale to też element pracy
nad własną psychiką.
Inwestowanie
czasem bywa też zyskowne :) Czy ma Pan
doświadczenia z wszechogarniającym poczuciem boskości, związanej z jakimś
wspaniałym wynikiem inwestycyjnym ? Jak nie popaść w hurraoptymizm i jak nie
pogrążyć się w czasie większych sukcesów ?
Na tym polu niestety
nie mam dużych doświadczeń, zawsze jakaś bardzo dobra decyzja inwestycyjna była
w moim przypadku później równoważona przez złą i przez to nie mogę pochwalić
się chociażby przyzwoitymi wynikami blogowego portfela ;-). Prywatnie zdarzały
się dobre strzały szczególnie na kontraktach na indeksy i faktycznie łatwo jest
w takiej chwili popaść w euforie, ale zazwyczaj rynek sam w następnej
transakcji ostudzi nasz zapał. Osiąganie dodatnich stóp zwrotu w długim
terminie nie ma wiele wspólnego z euforią czy boskością, a znacznie więcej z
ciężką pracą. Każdy z czasem to sobie uświadomi, im szybciej, tym lepiej.
Ok.,
pomówmy więc na temat regularnego oszczędzania – czy faktycznie jest to sposób
na wielo-procentowe zyski w przyszłości ?
Dobre pytanie, ja nie
znam na nie odpowiedzi, dlatego chce to sam sprawdzić i do tego jeszcze dobrze
udokumentować.
Za 20-25 lat pewnie
będę na pewno w kwestii regularnego oszczędzania znacznie mądrzejszy. Dzisiaj
jestem tylko pewny, że warto systematycznie odkładać, nawet jeśli nie pojawią
się wieloprocentowe zyski, to i tak może się okazać, że to co odłożymy pozwoli
nam zrealizować niejedno marzenie. W tej zabawie nie są najważniejsze zyski,
najważniejszy jest moim zdaniem sam fakt oszczędzania, reszta przyjdzie sama z
czasem. Niekoniecznie trzeba to też robić w ramach polis inwestycyjnych, ich
jedyną zaletą jest spora bariera powstrzymująca nas przed wydaniem tych
pieniędzy wcześniej, reszta, czyli przede wszystkim wysokie koszty są tylko
hamulcem. Mając dzisiejszą wiedzę w tym temacie, nigdy z takiego programu bym
nie skorzystał.
Czyli
wysokie koszty są problemem
Ile zatem trzeba
miesięcznie inwestować aby koszty obsługi programu stały się marginalną częścią
wartości portfela i aby nie blokowały wzrostu jego wartości.
Odpowiem pytaniem, a
po co w ogóle rozpoczynać zabawę z polisą inwestycyjną i pakować się w te
koszty?
Dzisiaj mamy chociażby
IKE, które pozwalają oszczędzać bez ponoszenia tak dużych opłat jakie ponoszę
np. ja w ramach swojej polisy, co zresztą też dokumentuje na blogu. Koszty
polisy to opłata za zarządzanie, wyrażona jako procent posiadanych w ramach
polisy pieniędzy oraz opłata administracyjna i kilka groszy jako ubezpieczenie.
Najwyższa z czasem
staje się ta pierwsza, jest też najbardziej wątpliwa, bo towarzystwo
ubezpieczeniowe wcale nie zarządza naszymi pieniędzmi, to bardziej taka
prowizja za skorzystanie z ich platformy. Zazwyczaj jest to średnio ok. 2% w
skali roku, teraz załóżmy, że przez 30 lat wpłacamy po 300 PLN miesięcznie, w
ten sposób zgromadzimy nieco ponad 100 000 PLN (nie licząc ewentualnych
zysków), w ostatnim roku opłata wyniesie zatem 2000 PLN, a zatem 166 PLN
miesięcznie, czyli ponad 50% naszej składki. Oczywiście to pobieżne wyliczenia,
bo w tym czasie możemy coś zarobić, najlepiej byłoby też indeksować co roku
składkę o inflację (powiększać ją, aby realnie nie stawała się mniejsza) itd.
To materiał na cały osobny artykuł, ja chciałem tylko pokazać, że nie da się w
praktyce ustalić pułapu inwestycji, bo koszty zawsze będą duże i będą miały
spory wpływ na naszą inwestycję.
Wiemy już
wiec jak nie tracić i zyskiwać. Co jednak ze słuchaniem rad, tych od
najbliższych, tych od rodziny, tych od mądrych wiele mówiących głów i tych
głoszonych w prasie, mediach czy też nawet na blogach.
Początkujący
inwestorzy, poszukują wsparcie w książkach i najbliższych im kręgach ludzi.
Komu warto ufać – na kim polegać przy podejmowaniu takich decyzji ... a może
jedynie na sobie?
Tylko i wyłącznie na
sobie, inwestowania nie można oddelegować, a co ważniejsze nie można polegać na
innych, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Można się go jednak nauczyć i
tutaj książki i blogi tematyczne są często świetnym źródłem wiedzy.
Bardzo podoba mi się
pomysł, który wdrażają obecnie w życie
Zbyszek Papiński z bloga AppFunds oraz Michał Szafrański z
JakOszczędzaćPieniądze, ich Elementarz Inwestora to cykl, który z ma szansę sporo
zmienić w mentalności przeciętnego Kowalskiego i za to należą się brawa, bo
Panowie na każdym kroku podkreślają, że oni dają tylko wędkę, a co z nią
zrobimy zależy tylko od nas. Ja w 100% z takim podejściem się zgadzam i wedle
mojej oceny, publikowane materiały mają bardzo wysoką wartość merytoryczną.
Moje
przedostatnie pytanie dotyczy strategii inwestycyjnej. Czy w Pana strategii pojawiają się inne elementy
niż giełda czy fundusze inwestycyjne gdy panuje mroźna bessa?
Musimy rozróżnić
giełdę od funduszy inwestycyjnych, te drugie nie inwestują tylko na giełdach,
nawet w ramach mojego portfela dostępne są różne klasy funduszy, które
doskonale nadają się do przeczekania czy nawet zarabiania podczas bessy.
Mowa np. o funduszach,
które zarabiają gdy giełdy spadają czy funduszach pieniężnych, które od tychże
giełd są praktycznie niezależne, bo inwestują w bony skarbowe czy rządowe
obligacje. Na giełdzie też można zarobić w czasie bessy, ale to już znacznie
bardziej ryzykowna gra i przede wszystkim niedostępna w ramach polis
inwestycyjnych (i bardzo dobrze, bo obawiam się, że duża część z nich zostałaby
zwyczajnie wyzerowana).
Na koniec,
ostatnie kluczowe pytanie bez którego cały wywiad nie ma większego sensu – Z
Pana doświadczenia, prosto z serca i szczerze – czy naprawdę warto inwestować ?
Czy ta gra warta jest ryzyka ?
Warto oszczędzać i
warto inwestować. Nawet jeśli ma to być odkładanie zaskórniaków na konto
oszczędnościowe czy zakładanie lokat, to warto zadbać o swoje pieniądze.
Inwestowanie nie musi wiązać się z dużym ryzykiem, choć jak wiadomo, bez ryzyka
nie ma zysków, ale bez dużych zysków żyje się znacznie lepiej niż nawet z
małymi stratami. Najważniejsze to wybrać odpowiednią dla siebie formę
inwestowania, poznać jej koszty i oszczędzać, a wynik przyjdzie sam.
Regularność jest ważna i nie bez powodu pojawia się w nazwie bloga.
Dziękuję za
Pana udział i odpowiedzi a wszystkich czytelników zapraszam do częstego
odwiedzania bloga Pana Kamila : http://regularne-oszczedzanie.pl
Z poważaniem dla Szanownych
Michał Sankowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Weź udział w dyskusji, zostaw myśl, komentarz, uwagę lub sugestię.