niedziela, 2 marca 2014

Zacząć młodo, stworzyć plan i trzymać sie dyscypliny inwestycyjnej - droga do sukcesu profesjonalnego inwestora

... Wywiad z Filipem Rudnickim, autorem bloga 10 procent rocznie



Szanowni, 

Mam niemałą przyjemność zaprezentować unikalny wywiaz z autorem bardzo cenioneno w blogosferze - bloga "10 procent rocznie". 

Filipie, inwestujesz, tworzysz strategie inwestycyjne, analizujesz spółki, giełdę, patrzysz w przyszłość. 

Czy inwestorem trzeba sie urodzić, czy można się tego nauczyć  ?

Jak najbardziej można się tego nauczyć. Nauka inwestowania niczym nie różni się od nauki pływania albo grania na instrumencie. Wszystko czego potrzeba to motywacja, samozaparcie i długie godziny spędzone na ćwiczeniach.

Czy z Twich wieloletnich doswiadczeń i rozmó z innymi inwestorami i blogerami wynika że istnieje jakiś szczególny wiek, najlepszy lub najgorszy do rozpoczęcia inwestowania ? 

Z mojego doświadczenia wynika, że najlepszy wiek to taki kiedy nie mamy jeszcze zbyt dużo pieniędzy, a to dlatego, że w procesie nauki często zdarza się zbankrutować.
Można mówić, że powinno się próbować na początku grać mniejszymi pieniędzmi lub lepiej zarządzać ryzykiem, ale to tak jak z gorącym żelazkiem.
Nie nauczymy pożądanych zachowań jeśli najpierw sami nie wypróbujemy tych toksycznych.

Jeśli uczymy się inwestować w momencie, gdy nasze fundusze są ograniczone, to choć emocjonalnie strata całego kapitału będzie mocnym kopniakiem (a więc zostanie nam w pamięci na długo), to finansowo względnie szybko odbudujemy kapitał na dalszą naukę.


Pomni tych rad  gotowi na trudy i straty podczas piewszych kroków - jak wyznaczyć kierunek i cele  dla początkującego, rozsądnego inwestora? Jakie podejście zadziała najlepiej?

W okresie nauki naszym celem powinno być stworzenie kompletnego systemu inwestycyjnego, czyli zestawu reguł jednoznacznie mówiących o tym kiedy i jaką spółkę kupić/sprzedać.
Potrzebujemy takiego systemu, gdyż jeśli pozostawimy choć odrobinę miejsca na subiektywność doboru spółek, z czasem zaczniemy sabotować nasz system.
Tak niestety działają nasze emocje w połączeniu z giełdą.

Gdy już dysponujemy takim systemem, naszym głównym zadaniem jest konsekwentne trzymanie się opracowanych zasad. Choć może się wydawać, że to proste, to bardzo często zdarza się, że inwestor dysponujący dobrym systemem traci w niego wiarę po nadejściu gorszego okresu.

Mamy więc system, ale początki zawsze są trudne a nasze wyobrażenia o tym co zyskuje a co traci - mylne. System trzeba bezustannie kalibrować na nowo obserwując że nie działa tak jak byśmy sobie tego życzyli.
Innymi sowy - obserwjąc że czasem ponosimy stratę.
Wielu z nas odstrasza inwestowanie właśnie z powodu tego ryzyka. 
M.in. dlatego osób powierza swoje oszczędności w zarządzanie - „bo to nie ja straciłem – winny jest ten oto makler/doradca itp”. Jaki ma Pan sposób na radzenie sobie ze stresem – potencjalnej straty ? 

Inwestując w oparciu o dobry system inwestycyjny ponosimy mniej więcej takie same ryzyko jak firma ubezpieczeniowa lub właściciel kasyna.
Jak najbardziej może się zdarzyć, że nagle ubezpieczyciel będzie zmuszony wypłacić ogromne odszkodowanie lub jakiś gracz w kasynie wygra sporo pieniędzy, ale to nie znaczy, że te biznesy przestają być rentowne.

Ze stratami na giełdzie staram się radzić sobie w dokładnie taki sam sposób. Patrzę na nie z szerszej perspektywy kilkunastu transakcji. Jeśli mam system, który wskazuje mi udaną inwestycję w 80% przypadków, to nawet widząc kilka stratnych transakcji pod rząd wiem, że są one tylko częścią dłuższej serii, która w całości okaże się zyskowna.

Tu trafiam na bardzo ważny aspekt zaufania do systemu. Jeśli inwestujemy bez systemu lub mamy system skopiowany od kogoś i nie wiemy o nim zbyt wiele, będzie nam bardzo trudno bezgranicznie ufać pojawiającym się sygnałom. Jeśli dokładnie wiemy jakie są parametry systemu i dlaczego są akurat takie, ten problem nie wystąpi.

Ok, a jak to wygląda z perspektywy zysków - ponadprzeciętnych zysków ?
Inwestowanie czasem bywa też zyskowne :)  
Czy masz doświadczenia z wszechogarniającym poczuciem boskości, związanej z jakimś wspaniałym wynikiem inwestycyjnym ?
Jak nie popaść w hurraoptymizm i jak nie pogrążyć się w czasie większych sukcesów ? 

Nagły duży zysk może być równie niebezpieczny co duża strata, gdyż rozbudza nasze pragnienia i sprawia, że jesteśmy skłonni do większego ryzyka.

Mój sposób na unikanie wpływu nadmiernych zysków jest taki sam jak przy stratach. To znaczy, że zawsze patrzę na historyczne parametry mojego systemu.

Jeśli wiem, że mój zysk w czasie pierwszego roku hossy zwykle wynosi ok. 20% - 30%, a widzę, że np. w obecnym cyklu pierwszy rok hossy przyniósł 50% zysków to wiem, że to tylko nadmierne odchylenie od średniej i w głowie i tak księguję sobie tylko te 20% - 30% i zakładam, że nadwyżka zostanie zniwelowana w nadchodzących miesiącach.

To co mówisz, często jest zupełnie różne od tego co doradzają nam rodzina, przyjaciele, najbliżsi znajomi. 
Kogo słuchac ? Gdzie szukać wsparcia i wartościowych informacji.
Komu warto ufać – na kim polegać przy podejmowaniu takich decyzji ... a może jedynie na sobie? 

Jeśli o inwestowaniu myślimy na poważnie i chcemy, żeby giełda była naszym stałym źródłem dochodu przez długie lata, to przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych nie wolno nam słuchać ani rodziny, ani prasy, ani mediów, ani blogerów, ani siebie. Jedynym źródłem sygnałów zakupu i sprzedaży powinien być dla nas nasz system inwestycyjny.

Wszystkie pomoce w stylu książek i blogów są jak najbardziej potrzebne do tego, aby zdobyć wiedzę i umiejętności potrzebne do stworzenia dobrego systemu. 
W czasie eksperymentowania z systemiami głosy znajomych i nasze subiektywne przeczucia mogą pomóc nakierować nas na odpowiedni obszar poszukiwań, ale gdy już posiadamy system, to wszelką subiektywność należy trzymać jak najdalej od podejmowania decyzji inwestycyjnych.

Moje przedostatnie pytanie dotyczy strategii inwestycyjnej. 
Prowadząc bloga głównie skupiasz się na giełdzie, często piszesz o analizie fundamentalnej i wynikających z niej spółkach z potencjałem. Ale giełda porusza się w cyklach – i w Polskich warunkach chyba trudno na niej zarobić przy spadkach ? 
Czy tak jest w istocie ? Czy w związku z tym w Twojej strategii pojawiają sie inne elementy niż giełda gdy panuje mroźna bessa? 

Na obecną chwilę udało mi się stworzyć system, który zarabiając średnio 13% rocznie wykazuje ekstremalnie niskie ryzyko. Oczywiście jeśli rozbijemy wyniki pomiędzy hossę i bessę okaże się, że w czasie spadkowych lat na giełdzie nasz wynik oscyluje w okolicach 0% (a więc nie mamy straty ale nie mamy też zysku), podczas gdy w czasie lat wzrostowych wynik przekracza 20% - 30%. Ja mimo wszystko staram się widzieć większą całość i rozliczać system na podstawie jednego całego cyklu, wtedy fakt pustek w portfelu w czasie bessy postrzegam po prostu jako czekanie, aż rynki pospadają i wyceny spółek znów będą atrakcyjne.

Oczywiście skoro dzięki odpowiednim narzędziom możemy wystarczająco dokładnie przewidzieć nadejście bessy, można by się pokusić o próbę zarabiania na spadkach co mogłoby jeszcze bardziej poprawić wynik systemu. 
Na obecny moment mój system nie uwzględnia zarabiania na spadkach, ale prace nad tym aspektem trwają. Sporym ograniczeniem jest niewielka liczba instrumentów pozwalających zarabiać na spadach. 
Pocieszeniem może być fakt, że hossy na giełdzie zajmują zwykle ok. 70% czasu, a bessy tylko 30%.

Na koniec, ostatnie kluczowe pytanie bez którego cały wywiad nie ma większego sensu – z Twojego doświadczenia, prosto z serca i szczerze – czy naprawdę warto inwestować ? 
Czy ta gra warta jest ryzyka ? 

To trochę tak jak z pytaniem czy warto uprawiać sport. 
Każdy wie, że w dłuższym terminie korzyści dla zdrowia są ogromne, ale jeśli nie cieszy cię czynność sama w sobie to będzie ci strasznie ciężko utrzymać motywację do ćwiczeń dłużej niż kilka tygodni. 
Jeśli kogoś nie kręci eksperymentowanie z zależnościami i testowanie systemów to najprawdopodobniej po kilku tygodniach skręci w stronę iluzji szybkich i łatwych pieniędzy z giełdy. Takiej osobie poradziłbym, że nie warto się tym zajmować, gdyż spotka ją tylko ogromna frustracja.

Jeśli jednak ktoś lubi eksperymentować z systemami i na myśl o godzinach spędzonych na czytaniu i testach nie czuje znudzenia to jak najbardziej warto inwestować, bo gdy pasywny dochód z giełdy nie jest głównym i jedynym celem, właśnie wtedy zwykle zaczyna on do nas płynąć.
 
Filip, dziękuję serdecznie za rozmowe i kilka rewelacyjnych pomysłów odnośnie podejścia do inwestycji i nastawienia do nich - mentalnego i systematycznego w długim okresie. 

Wszystkich czytelników zapraszam do częstego odwiedzania bloga Filipa :http://10-procent-rocznie.blogspot.com/

Z poważaniem dla Szanownych 

Michał Sankowski 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Weź udział w dyskusji, zostaw myśl, komentarz, uwagę lub sugestię.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...