Szanowni,
Dziś mam przyjemność zaprezentować krótka rozmowę z Panem Marcinem Szreterem, prowadzącym blog http://arkanaobligacji.blogspot.com/
Panie Marcinie, Zaczyna się
pojawiać wiele komentarzy mówiących o nadchodzącej bessie – za pół roku, za
rok, lub dopiero gdy zaczną wzrastać stopy procentowe.
Inwestorzy indywidualni
w swej świadomości zazwyczaj mają wybór pomiędzy lokatą a akcjami jako
możliwościami inwestycyjnymi.
Stąd gdy na
rynku pojawia cię coś – co nosi nazwę obligacji i daje np.: 9% oprocentowanie
zainteresowanie jest spore.
Czy
obserwujecie Pan to zainteresowanie w postaci zwiększonej ilości pytań,
kontaktów i odwiedzin na artykułach dotyczących tej tematyki?
Prowadzę
bloga, który w głównej mierze poświęcony jest obligacjom korporacyjnym,
Czytelnicy to przede wszystkim osoby, które zbytnio nie lubią
ryzyka, a więc rynek akcji im nie odpowiada, gdyż to prawdziwa dżungla, gdzie w
dowolnej chwili może nas napaść niedźwiedź, którego walory akurat posiadamy i
pożreć nasz portfel niezależnie od tego czy panuje bessa czy też panują byki.
Preferuję
zdecydowanie obligacje, gdzie drapieżniki grasują bardzo rzadko, a jeśli się
pojawiają da się je wcześniej wytropić i podjąć odpowiednie środki zaradcze.
Obligacje
to w mojej opinii miarę bezpieczny rynek, jeśli dobrze dobierze się emitenta,
dlatego liczba zapytań i odwiedzin rośnie stopniowo, tym bardziej, że lokaty
stały się od pewnego czasu całkowicie nieatrakcyjne.
Przejdźmy
do meritum problemu : wśród firm które emitują lub emitowały obligacje
korporacyjne było kilka takich które nadszarpnęły zaufanie inwestorów.
Czy to
częsta sytuacja w skali rynku?
Przykładowo
– czy było wiele takich firm w tym roku w porównaniu do poprzedniego?
Firm które
nie wypłacały odsetek lub popadły w upadłość.. i w konsekwencji nie wypłaciły
odsetek inwestorom indywidualnym?
Owszem
były takie firmy i opisywałem niejednokrotnie takie przypadki na blogu.
Przypomina mi to jednak katastrofę samolotu wokół którego jest dużo szumu, mimo
że statystycznie jest to jeden z najbezpieczniejszych środków transportu.
Podobnie
jest z obligacjami. Jak jakaś spółka ogłasza niewypłacalność robi się dużo
szumu i narzekania. Owszem dla kogoś kto w jedną firmę wpakował dużo kasy robi
się problem, może bowiem liczyć tylko na podział majątku spółki. Ale jeśli ktoś
robi dywersyfikację korelacyjną i dobiera mądrze spółki do swojego portfela,
prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku jest bardzo małe.
Sam
inwestuję już od ponad dwóch lat, zaufałem już kilkunastu spółkom i nigdy żadna
z nich nie miała żadnego problemu czy to z wypłatą odsetek czy wykupem, a są
wśród nich takie, które oferują nawet 15% stałego zysku.
Mam
wrażenie że w przypadku obligacji, inwestor indywidualny jest niejako na końcu
„kolejki” po odsetki czy odzyskanie kapitału w przypadku upadłości firmy.
Czy tak
jest w istocie – czy inwestorzy instytucjonalni mają silniejszą pozycję czy też
panuje równość w tym względzie?
Obligatariusz
nie jest na końcu kolejki. Stoi piętro
wyżej nad akcjonariuszem, jeśli zaś obligacje które posiadał były dodatkowo
zabezpieczone, będzie dodatkowo uprzywilejowany i mieć gwarancję,
uczestniczenia w podziale na majątku, którego dotyczyło zabezpieczenie. W
pierwszej kolejności jednak będzie zawsze syndyk, pracownicy firmy oraz
instytucje państwowe. Tego nie da się przeskoczyć.
Jaka jest
maksymalna możliwa strata i maksymalny zysk do osiągnięcia na obligacjach
korporacyjnych ?
To
zależy od strategii jaką obiera obligatariusz. Jeśli kupuje na rynku pierwotnym
i stosuje zasadę kup i trzymaj, wówczas tak naprawdę jest to lokata rentierska
z płatnością co kwartał lub co pół roku. Zysk zaś jest równy oprocentowaniu
jeśli było ono stałe, lub zmienia się zgodnie ze stawkami WIBOR. Dlatego
polecam obligacje z rynku pierwotnego wszystkim zwolennikom lokat. To doskonały
zamiennik, który przy starannym doborze średnio daje 9-11% zamiast obecnych
3-4%
Z
drugiej strony jeśli zdecydujemy się na kupno na rynku wtórnym, zysk będzie
zależał dodatkowo od tego po jakim kursie kupiliśmy obligacje. Jeżeli kupujemy
na Catalyst obligacje stojące powyżej 100 wówczas musimy dopłacić do wartości
bazowej i nasz zysk będzie mniejszy, jeśli stoją poniżej 100 wówczas mamy
niejako okazję i możemy zarobić więcej, ale trzeba się w takim przypadku liczyć
z problemami jakie ma firma, kurs jest bowiem często odbiciem sytuacji jaka tam
panuje.
Naturalnie, jak każda inwestycja i ta jest obarczona
ryzykiem. W jaki sposób dobrać właściwą firmę w ramach Catalyst? Czym się
kierować aby zmaksymalizować zysk i zminimalizować ryzyko?
W
zasadzie nie kupuję obligacji na Catalyst więc odpowiem jak to wygląda w
przypadku ofert na rynku pierwotnym czyli zakupu bezpośrednio u emitenta.
Jeszcze przed dwoma laty zakup obligacji był problemem, gdyż wiele ofert
prywatnych zaczynało się od 50 tys zł, co uważam jest zbyt dużą kwotą na
wejściu. Ale od nieco ponad roku emitenci idą inwestorom na ugodę i 10-20 tys
zł staje się powoli normą. Ostatnio
nawet spotkałem się z możliwością negocjowania stawek na wejściu co jeszcze
bardziej uatrakcyjnia obligacje.
Minimalizacja ryzyka to przede
wszystkim wybór solidnego emitenta, który jest wypłacalny, emituje w miarę
często obligacje ale o małej puli. Ludzie często błędnie zakładają, że jeśli
spółka często emituje obligacje popada w długi i należy jej unikać. Nie
zwracają uwagi, że pula w ich przypadku jest mała zwykle 1-2 miliony co pozwala
na realizację zamierzonych celów
Unikam raczej spółek, które
zbierają zapisy na kilkadziesiąt milionów i decydują się na emisje prywatne i
publiczne. Nie dość że skala ryzyka robi się bardzo duża, to dodatkowo spółka
taka ponosi dodatkowe koszta emisji publicznej. Trudno wówczas obliczyć
odpowiednie wskaźniki zadłużenia.
Nie bez znaczenia jest także
branża. Nowoczesne technologie, windykacja czy pożyczki są warte uwagi,
natomiast budownictwo i deweloperka niby już wychodzi z recesji ale ciągle
wstrzymuję się jeszcze przed
powierzeniem takim spółkom swoich środków
Co
do maksymalizacji zysku, to nie należy tutaj przesadzać. Patrząc na dwucyfrowe
zyski rzędu 13-15% łatwo popaść w
euforię, która może zakończyć się niewypłacalnością. Przedkładam bezpieczeństwo
nad maksymalizację zysku. Lepiej spać spokojnie niż cieszyć się przyszłymi
dużymi zyskami, których nigdy nie zrealizujemy.
W przypadku
obligacji korporacyjnych rozróżniamy dwa ich rodzaje w podziale na
zabezpieczone i niezabezpieczone. Czy powinniśmy skupiać się jedynie na tych
zabezpieczonych?
Jak istotny
jest to element przy analizie ryzyka w Pana ocenie?
Przyznam
szczerze, że na początku przywiązywałem duże znaczenie do zabezpieczenia. W
chwili obecnej jednak uważam go za jeden z najmniej istotnych parametrów
emisji. Powód jest prosty, zabezpieczenie ma znaczenie tylko w przypadku
upadłości firmy. Kupując na rynku pierwotnym obligacje wybieram w miarę solidne
spółki, które mają dobrą sytuację finansową, dobrze przygotowane plany
finansowe dotyczące przeznaczenia środków jakie spółka zbierze. Wybieram też
spółki oferujące papiery na niedługi okres, zwykle do dwóch lat. I oczywiście
sprawdzam okresowe raporty jak również komunikaty z bieżącej działalności
spółki. To pozwala mi mieć pewność, że wszystko gra i zabezpieczenie nie będzie
wcale potrzebne. Gdyby coś było nie tak wówczas przy pierwszych sygnałach
zdecydowałbym się na sprzedaż. Ale jak dotąd wszystkie spółki działają bez
zarzutu.
Co
więcej wybieranie spółek bez zabezpieczenia daje wyższy zysk. I gdybym miał
maksymalizować zysk wybierałbym spółki
bez zabezpieczenia, ale zarazem takie spółki muszą mieć w miarę dobre wskaźniki
zadłużenia, co pozwala na pewien margines bezpieczeństwa.
Nadchodzą
czasy w których możemy spodziewać się dramatycznych i szybkich zmian.
Nie zawsze
możemy powiedzieć że nasze wybory przyniosą zyski.
Czy z Pana
doświadczenia i obserwacji – na Catalyst możliwe jest przewidzenie
nadchodzących problemów i stosowna reakcja – np. odsprzedaż obligacji?
Jakich
oznak czy wskaźników powinie wypatrywać inwestor?
Przede
wszystkim raporty okresowe. Przeglądam rachunek zysków i strat oraz bilans,
czasami także cashflow. Jeżeli spółka jest na minusie, przeglądam co jest tego
przyczyną, jak spółka tłumaczy straty i co zamierza zrobić aby je zniwelować.
W
przypadku pierwszych niepokojących sygnałów warto też przyjrzeć się zarządowi.
Jeżeli jest stabilny a spółka przedstawia racjonalne wytłumaczenia problemów
obserwuję spółkę dalej. Jeżeli jednak w zarządzie zaczyna się coś dziać, ktoś
nagle odchodzi są tarcia wiadomo że nadchodzi burza i lepiej pozbyć się takich
papierów jak najszybciej.
Istnieją na
rynku podmioty które działają poza rynkiem Catalyst – również oferując
obligacje korporacyjne.
Czy
inwestor powinien brać ten fakt pod uwagę czy też nie ma on znaczenia i ważne
jest by skupić się na samym emitencie obligacji?
To
jaki podmiot nie gra w zasadzie roli. To przecież spółka będzie nam płacić i
tylko od jej kondycji będzie zależeć czy dostaniemy odsetki oraz zwrot kapitału
czy będziemy sobie pluć w brodę.
Każdy rynek
„porusza się w cyklach” gospodarczych i koniunkturalnych.
Który
moment na inwestycje w obligacje korporacyjne jest najlepszy z punktu widzenia
makroekonomii i globalnych wskaźników- który zaś jest przede dniem początków
strat ?
Obligacje
to nie akcje. Jestem zwolennikiem kupowania na rynku pierwotnym i trzymania ich
do momentu wykupu. W takim przypadku wielką zaletą obligacji jest fakt, że
cykle są w zasadzie nieistotne. Mój pierwszy wykup obligacji dotyczył
spółki EGB, obligacje trwały pół roku z oprocentowaniem 11%. Notowania akcji
przez ten okres poleciały w dół, ale była to dla mnie całkowicie nieistotna
sprawa. W końcu spółka wypłaciła mi wkład wraz z odsetkami. Opisałem to w
artykule zaraz po wykupie, gdyż informuję moich czytelników na bieżąco co się
dzieje w przypadku moich inwestycji.
Akcje
jak widać mogą sobie hulać w górę i w dół, majątek spółki może być większy lub
mniejszy, ale to co odgrywa znaczenie jest fakt, czy spółka jest wypłacalna.
Inna sprawa to branża, do niedawna głośno było o branży budowlanej w której
bardzo wielu emitentów miało problemy ze spłatami, dlatego tej branży unikałem
przy wyborze emitenta. Chętnie zaś wybieram firmy windykacyjne czy pożyczkowe
gdzie koniunktura jest praktycznie cały czas
Na koniec,
ostatnie kluczowe pytanie.
Z Pana
doświadczenia, prosto z serca i szczerze – czy warto inwestować na rynku
obligacje korporacyjne ? Czy ta „gra” warta jest ryzyka ?
Nie
znam lepszej alternatywy do obligacji. Jak już wspominałem do tej pory wszyscy
emitenci wywiązywali się wzorowo tak z wypłaty odsetek jak ze zwrotem kapitału.
Dlatego przybywa w moim portfelu firm i nawet gdyby któraś ogłosiła upadłość,
zrealizowane zyski do tej pory rekompensują pojedynczą stratę.
Dziękuję za
wyczerpujące odpowiedzi i profesjonalne przygotowanie.
Zapraszam do odwiedzin bloga Pana Marcina pod adresem: http://arkanaobligacji.blogspot.com/
Z poważaniem dla Szanownych
Michał
Sankowski
PS: Jeśli powyższy wpis przypadł Ci do gustu drogi czytelniku- zapraszam do zagłosowania na ten blog w konkursie Money.pl - Link
PS: Jeśli powyższy wpis przypadł Ci do gustu drogi czytelniku- zapraszam do zagłosowania na ten blog w konkursie Money.pl - Link
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Weź udział w dyskusji, zostaw myśl, komentarz, uwagę lub sugestię.