poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Obligacje korporacyjne - jasna strona inwestycji

Szanowni, 

Dziś mam przyjemność zaprezentować krótka rozmowę z Panem Marcinem Szreterem, prowadzącym blog http://arkanaobligacji.blogspot.com/

Panie Marcinie, Zaczyna się pojawiać wiele komentarzy mówiących o nadchodzącej bessie – za pół roku, za rok, lub dopiero gdy zaczną wzrastać stopy procentowe. 
Inwestorzy indywidualni w swej świadomości zazwyczaj mają wybór pomiędzy lokatą a akcjami jako możliwościami inwestycyjnymi.
Stąd gdy na rynku pojawia cię coś – co nosi nazwę obligacji i daje np.: 9% oprocentowanie zainteresowanie jest spore.

Czy obserwujecie Pan to zainteresowanie w postaci zwiększonej ilości pytań, kontaktów i odwiedzin na artykułach dotyczących tej tematyki?

Prowadzę bloga, który w głównej mierze poświęcony jest obligacjom korporacyjnym,
Czytelnicy to przede wszystkim osoby, które zbytnio nie lubią ryzyka, a więc rynek akcji im nie odpowiada, gdyż to prawdziwa dżungla, gdzie w dowolnej chwili może nas napaść niedźwiedź, którego walory akurat posiadamy i pożreć nasz portfel niezależnie od tego czy panuje bessa czy też panują byki.
Preferuję zdecydowanie obligacje, gdzie drapieżniki grasują bardzo rzadko, a jeśli się pojawiają da się je wcześniej wytropić i podjąć odpowiednie środki zaradcze.
Obligacje to w mojej opinii miarę bezpieczny rynek, jeśli dobrze dobierze się emitenta, dlatego liczba zapytań i odwiedzin rośnie stopniowo, tym bardziej, że lokaty stały się od pewnego czasu całkowicie nieatrakcyjne.

Przejdźmy do meritum problemu : wśród firm które emitują lub emitowały obligacje korporacyjne było kilka takich które nadszarpnęły zaufanie inwestorów.
Czy to częsta sytuacja w skali rynku?
Przykładowo – czy było wiele takich firm w tym roku w porównaniu do poprzedniego?
Firm które nie wypłacały odsetek lub popadły w upadłość.. i w konsekwencji nie wypłaciły odsetek inwestorom indywidualnym?

Owszem były takie firmy i opisywałem niejednokrotnie takie przypadki na blogu. Przypomina mi to jednak katastrofę samolotu wokół którego jest dużo szumu, mimo że statystycznie jest to jeden z najbezpieczniejszych środków transportu.
Podobnie jest z obligacjami. Jak jakaś spółka ogłasza niewypłacalność robi się dużo szumu i narzekania. Owszem dla kogoś kto w jedną firmę wpakował dużo kasy robi się problem, może bowiem liczyć tylko na podział majątku spółki. Ale jeśli ktoś robi dywersyfikację korelacyjną i dobiera mądrze spółki do swojego portfela, prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku jest bardzo małe.

Sam inwestuję już od ponad dwóch lat, zaufałem już kilkunastu spółkom i nigdy żadna z nich nie miała żadnego problemu czy to z wypłatą odsetek czy wykupem, a są wśród nich takie, które oferują nawet 15% stałego zysku.

Mam wrażenie że w przypadku obligacji, inwestor indywidualny jest niejako na końcu „kolejki” po odsetki czy odzyskanie kapitału w przypadku upadłości firmy.
Czy tak jest w istocie – czy inwestorzy instytucjonalni mają silniejszą pozycję czy też panuje równość w tym względzie?

Obligatariusz nie jest  na końcu kolejki. Stoi piętro wyżej nad akcjonariuszem, jeśli zaś obligacje które posiadał były dodatkowo zabezpieczone, będzie dodatkowo uprzywilejowany i mieć gwarancję, uczestniczenia w podziale na majątku, którego dotyczyło zabezpieczenie. W pierwszej kolejności jednak będzie zawsze syndyk, pracownicy firmy oraz instytucje państwowe. Tego nie da się przeskoczyć.

Jaka jest maksymalna możliwa strata i maksymalny zysk do osiągnięcia na obligacjach korporacyjnych ?

To zależy od strategii jaką obiera obligatariusz. Jeśli kupuje na rynku pierwotnym i stosuje zasadę kup i trzymaj, wówczas tak naprawdę jest to lokata rentierska z płatnością co kwartał lub co pół roku. Zysk zaś jest równy oprocentowaniu jeśli było ono stałe, lub zmienia się zgodnie ze stawkami WIBOR. Dlatego polecam obligacje z rynku pierwotnego wszystkim zwolennikom lokat. To doskonały zamiennik, który przy starannym doborze średnio daje 9-11% zamiast obecnych 3-4%

Z drugiej strony jeśli zdecydujemy się na kupno na rynku wtórnym, zysk będzie zależał dodatkowo od tego po jakim kursie kupiliśmy obligacje. Jeżeli kupujemy na Catalyst obligacje stojące powyżej 100 wówczas musimy dopłacić do wartości bazowej i nasz zysk będzie mniejszy, jeśli stoją poniżej 100 wówczas mamy niejako okazję i możemy zarobić więcej, ale trzeba się w takim przypadku liczyć z problemami jakie ma firma, kurs jest bowiem często odbiciem sytuacji jaka tam panuje.

Naturalnie,  jak każda inwestycja i ta jest obarczona ryzykiem. W jaki sposób dobrać właściwą firmę w ramach Catalyst? Czym się kierować aby zmaksymalizować zysk i zminimalizować ryzyko?

W zasadzie nie kupuję obligacji na Catalyst więc odpowiem jak to wygląda w przypadku ofert na rynku pierwotnym czyli zakupu bezpośrednio u emitenta. Jeszcze przed dwoma laty zakup obligacji był problemem, gdyż wiele ofert prywatnych zaczynało się od 50 tys zł, co uważam jest zbyt dużą kwotą na wejściu. Ale od nieco ponad roku emitenci idą inwestorom na ugodę i 10-20 tys zł staje się powoli  normą. Ostatnio nawet spotkałem się z możliwością negocjowania stawek na wejściu co jeszcze bardziej uatrakcyjnia obligacje.

Minimalizacja ryzyka to przede wszystkim wybór solidnego emitenta, który jest wypłacalny, emituje w miarę często obligacje ale o małej puli. Ludzie często błędnie zakładają, że jeśli spółka często emituje obligacje popada w długi i należy jej unikać. Nie zwracają uwagi, że pula w ich przypadku jest mała zwykle 1-2 miliony co pozwala na realizację zamierzonych celów

Unikam raczej spółek, które zbierają zapisy na kilkadziesiąt milionów i decydują się na emisje prywatne i publiczne. Nie dość że skala ryzyka robi się bardzo duża, to dodatkowo spółka taka ponosi dodatkowe koszta emisji publicznej. Trudno wówczas obliczyć odpowiednie wskaźniki zadłużenia.

Nie bez znaczenia jest także branża. Nowoczesne technologie, windykacja czy pożyczki są warte uwagi, natomiast budownictwo i deweloperka niby już wychodzi z recesji ale ciągle wstrzymuję się  jeszcze przed powierzeniem takim spółkom swoich środków

Co do maksymalizacji zysku, to nie należy tutaj przesadzać. Patrząc na dwucyfrowe zyski rzędu  13-15% łatwo popaść w euforię, która może zakończyć się niewypłacalnością. Przedkładam bezpieczeństwo nad maksymalizację zysku. Lepiej spać spokojnie niż cieszyć się przyszłymi dużymi zyskami, których nigdy nie zrealizujemy.

W przypadku obligacji korporacyjnych rozróżniamy dwa ich rodzaje w podziale na zabezpieczone i niezabezpieczone. Czy powinniśmy skupiać się jedynie na tych zabezpieczonych?
Jak istotny jest to element przy analizie ryzyka w Pana ocenie?

Przyznam szczerze, że na początku przywiązywałem duże znaczenie do zabezpieczenia. W chwili obecnej jednak uważam go za jeden z najmniej istotnych parametrów emisji. Powód jest prosty, zabezpieczenie ma znaczenie tylko w przypadku upadłości firmy. Kupując na rynku pierwotnym obligacje wybieram w miarę solidne spółki, które mają dobrą sytuację finansową, dobrze przygotowane plany finansowe dotyczące przeznaczenia środków jakie spółka zbierze. Wybieram też spółki oferujące papiery na niedługi okres, zwykle do dwóch lat. I oczywiście sprawdzam okresowe raporty jak również komunikaty z bieżącej działalności spółki. To pozwala mi mieć pewność, że wszystko gra i zabezpieczenie nie będzie wcale potrzebne. Gdyby coś było nie tak wówczas przy pierwszych sygnałach zdecydowałbym się na sprzedaż. Ale jak dotąd wszystkie spółki działają bez zarzutu.

Co więcej wybieranie spółek bez zabezpieczenia daje wyższy zysk. I gdybym miał maksymalizować  zysk wybierałbym spółki bez zabezpieczenia, ale zarazem takie spółki muszą mieć w miarę dobre wskaźniki zadłużenia, co pozwala na pewien margines bezpieczeństwa.

Nadchodzą czasy w których możemy spodziewać się dramatycznych i szybkich zmian.
Nie zawsze możemy powiedzieć że nasze wybory przyniosą zyski.
Czy z Pana doświadczenia i obserwacji – na Catalyst możliwe jest przewidzenie nadchodzących problemów i stosowna reakcja – np. odsprzedaż obligacji?
Jakich oznak czy wskaźników powinie wypatrywać inwestor?

Przede wszystkim raporty okresowe. Przeglądam rachunek zysków i strat oraz bilans, czasami także cashflow. Jeżeli spółka jest na minusie, przeglądam co jest tego przyczyną, jak spółka tłumaczy straty i co zamierza zrobić aby je zniwelować.

W przypadku pierwszych niepokojących sygnałów warto też przyjrzeć się zarządowi. Jeżeli jest stabilny a spółka przedstawia racjonalne wytłumaczenia problemów obserwuję spółkę dalej. Jeżeli jednak w zarządzie zaczyna się coś dziać, ktoś nagle odchodzi są tarcia wiadomo że nadchodzi burza i lepiej pozbyć się takich papierów jak najszybciej.

Istnieją na rynku podmioty które działają poza rynkiem Catalyst – również oferując obligacje korporacyjne.
Czy inwestor powinien brać ten fakt pod uwagę czy też nie ma on znaczenia i ważne jest by skupić się na samym emitencie obligacji?

To jaki podmiot nie gra w zasadzie roli. To przecież spółka będzie nam płacić i tylko od jej kondycji będzie zależeć czy dostaniemy odsetki oraz zwrot kapitału czy będziemy sobie pluć w brodę.

Każdy rynek „porusza się w cyklach” gospodarczych i koniunkturalnych.
Który moment na inwestycje w obligacje korporacyjne jest najlepszy z punktu widzenia makroekonomii i globalnych wskaźników- który zaś jest przede dniem początków strat ?

Obligacje to nie akcje. Jestem zwolennikiem kupowania na rynku pierwotnym i trzymania ich do momentu wykupu. W takim przypadku wielką zaletą obligacji jest fakt, że cykle są w zasadzie nieistotne. Mój pierwszy wykup obligacji dotyczył spółki EGB, obligacje trwały pół roku z oprocentowaniem 11%. Notowania akcji przez ten okres poleciały w dół, ale była to dla mnie całkowicie nieistotna sprawa. W końcu spółka wypłaciła mi wkład wraz z odsetkami. Opisałem to w artykule zaraz po wykupie, gdyż informuję moich czytelników na bieżąco co się dzieje w przypadku moich inwestycji.

Akcje jak widać mogą sobie hulać w górę i w dół, majątek spółki może być większy lub mniejszy, ale to co odgrywa znaczenie jest fakt, czy spółka jest wypłacalna. Inna sprawa to branża, do niedawna głośno było o branży budowlanej w której bardzo wielu emitentów miało problemy ze spłatami, dlatego tej branży unikałem przy wyborze emitenta. Chętnie zaś wybieram firmy windykacyjne czy pożyczkowe gdzie koniunktura jest praktycznie cały czas

Na koniec, ostatnie kluczowe pytanie.
Z Pana doświadczenia, prosto z serca i szczerze – czy warto inwestować na rynku obligacje korporacyjne ? Czy ta „gra” warta jest ryzyka ?

Nie znam lepszej alternatywy do obligacji. Jak już wspominałem do tej pory wszyscy emitenci wywiązywali się wzorowo tak z wypłaty odsetek jak ze zwrotem kapitału. Dlatego przybywa w moim portfelu firm i nawet gdyby któraś ogłosiła upadłość, zrealizowane zyski do tej pory rekompensują pojedynczą stratę.

Dziękuję za wyczerpujące odpowiedzi i profesjonalne przygotowanie.
Zapraszam do odwiedzin bloga Pana Marcina pod adresem: http://arkanaobligacji.blogspot.com/

Z poważaniem dla Szanownych


Michał Sankowski

PS: Jeśli powyższy wpis przypadł Ci do gustu drogi czytelniku- zapraszam do zagłosowania na ten blog w konkursie Money.pl - Link

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Weź udział w dyskusji, zostaw myśl, komentarz, uwagę lub sugestię.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...